Na skutek cenzury naniesionej na tweety prezydenta Donalda Trumpa aplikacja Parler, w opozycji do Twittera, przyjęła prawicowych wyborców z otwartymi ramionami.
Od wyborów prezydenckich w USA w 2020 r. Parler stale zyskuje na popularności wśród prawicowych polityków oraz osób o konserwatywnych poglądach.
Platforma promuje się jako przestrzeń, gdzie każdy może udostępniać swoje wpisy bez obawy, że firma zablokuje lub oznaczy ich posty jako niebezpieczne czy wprowadzające w błąd, jak miało to miejsce w przypadku Twittera. Największym echem odbiły się blokady tweetów prezydenta Trumpa, w których wyrażał swoje podejrzenia o sfałszowaniu wyborów.
Podczas gdy trzy najbardziej znane firmy, zajmujące się mediami społecznościowymi – a więc YouTube, Facebook i Twitter – nadal podejmują działania mające na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się informacji niezgodnych z ich poglądami, Parler z zadowoleniem przyjął wynikający z tego exodus prawicowych użytkowników. Jego popularność eksplodowała, podwajając liczbę członków do 10 milionów w listopadzie. Trzeba przyznać, że wynik jest dość imponujący, chociaż nadal jest on przyćmiony przez około 330 milionów aktywnych użytkowników Twittera miesięcznie.